Pasztet nie jest dobrą nazwą dla tego dania. W mojej definicji musi w nim znajdować się mięso, czyli składnik, którego prezentowane nie posiada. Przy tej okazji zdecydowanie bardziej pasuje mi tu określenie typu: turbowegetariański blok z orzechami. Przygotowując „blok” nie wiedziałem na co się piszę. Nie miałem pojęcia jak zareaguje mój organizm na taką eksperymentalną mieszankę. Czułem się trochę jakbym odkrywał nowy kontynent. Entuzjazm przeplatany nagłymi atakami strachu rządziły tego dnia w kuchni. Efekt? Omnomnom.
Składniki:
marchewka: sztuk 4. Nie wiem czy średniej czy dużej wielkości. Przygotowałem takie jakie były pod ręką. Zawsze ciekawi mnie „miara”, którą gotujący przyjmują na określenie gabarytów marchewki, ogórka czy bakłażana (etc.). „Średniej wielkości” – czyli jakiej? „Duże marchewki” – to takie 13 cm czy 25? Kwestia skali pozostaje dla mnie wielką zagadką.
soczewica: nie mylić z ciecierzycą. Szklanka 250-300 ml czerwonych lentilek (albo lentilków) wystarczy na przygotowanie bloku.
cebula: sztuk 1. Wielkość? Pierwsza lepsza z worka.
czosnek: 4 ząbki.
seler naciowy: 1 łodyga.
jaja: 2 sztuki. Rozmiar L, M, S łotewer.
orzechy: 2x garść. Pierwszą porcję dodajesz do ciasta, drugą jako posypkę na blok przed włożeniem do piekarnika.
słonecznik: 1x garść. Czy muszę pisać, że słonecznik musi być już obrany? Mam nadzieję, że nie…
przyprawy: curry (taka zwykła, najbardziej popularna na półkach mieszanka przypraw), kurkuma, suszone płatki chilli (o maj gad! jestem od nich uzależniony! chilli do masła na kanapki, chilli do humusu, chili do serków wiejskich, czekolada z chilli…yh, rozmarzyłem się), pietruszka suszona, sól, pieprz. Ilości? Curry 1 łyżka, kurkuma. chili i pietruszka „na oko”, sól i pieprz do smaku. Easy!
Co, jak i z czym:
To jeden z tych przepisów, przy którym wystarczy rzut oka na główne produkty i już wiesz, że nie czeka Cię nic skomplikowanego. Letz do it! Soczewice wrzucamy do garnka, zalewamy szklanką wody i gotujemy. Zasada jest prosta: lentilki mają stać się miękkie, a Ty masz nie doprowadzić do przypalenia naczynia. Od czasu do czasu podlewaj soczewice wodą i trzymaj rękę na pulsie. Kiedy w garnku zobaczysz coś na wzór papki, a po spróbowanie okaże się, że wręcz rozpuszcza się w ustach – jesteś w domu. Soczewica się gotuje, a Ty działasz dalej. Marchewkę i seler trzesz na grubych oczkach, do mieszanki dorzucamy wyciśnięty czosnek, słonecznik i rozgniecione orzechy.
Kiedy soczewica będzie gotowa dodajesz powyższą mieszankę i smażysz na patelni do momentu aż wszystkie składniki będą miękkie. Głównie marchewa, bo trudno oczekiwać „miękkości” od orzechów i ziaren słonecznika of kors. Dalej wrzucamy przyprawy i kosztujemy czy osiągnięty smak jest zadowalający. Ostatnie wchodzą jaja.
Całość przelewasz do prostokątnej, wysokiej formy. Na górę dorzucasz orzechy i delikwent jest gotowy do piekarnika. Rozgrzewasz do 200 stopni i czekasz jakieś 50 minut. W tym czasie polecam ogarnąć cały syf, który zrodził się przy tworzeniu tego kulinarnego dzieła.