Piszę, bo nie ma kompleksowego podejścia do tego tematu w Internecie. Nikt do tej pory nie zapytał profesjonalnego tatuatora o zdanie i nie poparł swojej wypowiedzi tym. Nie spotkałem się również z żadnym włączeniem się do dyskusji kogoś, kto firmowałby się jako osoba z “branży”. Więc albo tatuatorzy mają temat w dupie, bo kobiety w ciąży stanowią profil klienta tak niszowy, że nie warto się nim interesować? A może po prostu nikt nie czuje potrzeby wyedukowania kobiet o ilorazie inteligencji podchodzącym pod błąd statystyczny, które w ciąży świadomie decydują się na tatuaż. A może jedno i drugie. Ja też nie czuję takiej potrzeby, ale tak się trafiło, że sam poszedłem się tatuować i postanowiłem ugryźć temat. Zapraszam na rozmowę z Rafaelem Potempa.
Zaczynamy, jak w temacie: czy można robić tatuaż w ciąży?
Rafael Potempa: Nie można robić tatuażu w ciąży z prostej przyczyny. Po pierwsze i najważniejsze jest to ingerencja w układ między matką, a jeszcze nienarodzonym dzieckiem, ponieważ dziecko, kiedy jest u mamy w brzuchu, tworzy z nią jakby jedno ciało. Dla Nas oznacza to przede wszystkim oddziaływanie na krew.
Wiesz, latać samolotem nie powinno się przed 14 i po 36 tygodniu, może z tatuażem jest podobnie. Czy jest jakiś czas, kiedy jednak można go sobie zrobić podczas ciąży?
Rzecz w tym, że podczas ciąży nie powinno się przyjmować żadnych substancji toksycznych. Co prawda nie jest tak, że tusze do tatuowania są toksyczne, ale są one tworzone na bazie pewnych składników, które nie mogą znajdować się w krwiobiegu w tym momencie. Mam tu na myśli okres ciąży.
A tusze naturalne? Nie możemy do tatuowania kobiety w ciąży użyć tuszów naturalnych, cokolwiek to znaczy?
Niby są, ale tak na prawdę ¾ tuszów zrobiona jest z metali. Co prawda producenci starają się używać metali lekkich, żeby nie obciążały systemu odpornościowego. Życie jednak pokazuje różnie. Jakiś czas temu z Francji wycofano tusze kolorowe, bo są toksyczne i tak dalej. Tak na prawdę, jakby się rozejrzeć, to wszystko może okazać się toksyczne. Nawet jabłko zerwane z drzewa.
Ok, rozumiem. Jednak jeśli tatuator bądź salon tatuażu lansuje się tym, że wykonuje tatuaże tylko w oparciu o tusze naturalne? Łykać to czy olać, jako tani chwyt marketingowy?
Powiedzmy sobie szczerze, że tusze nieszkodliwe, czyli te tak zwane “naturalne”, są to wszystkie te tusze, które mają atest, czyli przeprowadzone są na nich badania laboratoryjne. Także wszystko to, co mamy dostępne, co używamy jest przebadane. Poza tym, każde studio tatuażu przechodzi kontrole pod kątem posiadania wymaganych dokumentów, zezwoleń, etc. Jeśli nie mają – studio zostaje zamknięte.
[rozmowę przerywa przerażający dźwięk maszynki do tatuowania]
Czyli jedną z kwestii mówiących tatuażowi w ciąży – NIE jest szkodliwość tuszu?
Tak, obecność substancji obcych w krwiobiegu. Nie wiemy, jak zareaguje na nie płód, dziecko.
Nie dotarłem jednak do żadnych badań czy odważnych opinii, które jasno i wyraźnie stwierdzałyby, że tusz ma szkodliwy wpływ na płód.
Dlatego lepiej zostać przy założeniu, że tusz może zaszkodzić. Po co ryzykować. Drugą kwestią jest również trauma, którą może wywołać zabieg tatuażu. Nie ma co ukrywać, że jest to ból, który może negatywnie wpłynąć a) na kobietę w ciąży b) na dziecko. Nie raz słyszało się, że np. osa ugryzła kobietę w palec, a potem dziecko urodziło się ze znamieniem w tym miejscu. To działa po części, jak lustrzane odbicie.
Czyli jest ryzyko, że jak wytatuujesz kobietę w ciąży to dziecko też będzie miało tatuaż? Przy takim założeniu powinieneś podwójnie kasować.
[szyderczy śmiech]. A co jeśli będą bliźniaki? Wtedy potrójnie kasować, a może rabacik? A tak na poważnie, to nie wydaje mi się. Dziecko może mieć po prostu bardzo brzydkie znamię, ale będące raczej konsekwencją bólu w tym miejscu, niż odbiciem wzoru tatuażu. Także z powodu bólu, jaki towarzyszy przy wykonywaniu tatuażu, nie robi się go kobietom w ciąży, bo traumatyczne przeżycie może odbić się na zdrowiu matki i dziecka. Generalnie nie wnikam w tą kwestię, bo nie podjąłbym się takiej pracy. Proste.
Omówiliśmy tusze i kwestie ich toksyczności (albo i nie) oraz stres, a także ból związany z tatuowaniem. Jak ma się do tego kwestia “złapania” czegoś? Mam tu na myśli infekcje, wirusowe zapalenie wątroby czy nawet HIV?
Tutaj obowiązuje żelazna dyscyplina. Każdy element sprzętu musi być odpowiednio przygotowany, sterylny. Wszystko musi być tak, jak w warunkach szpitalnych. I takie powinno być podejście do każdego klienta, w celu zmarginalizowania ryzyka, o którym wspomniałeś.
Ma się to nijak do ciąży, ale warto zapytać: na co trzeba zwracać uwagę idąc do studia? Czy tatuator nie wyciąga igieł z powrotem z pojemników na odpady?
Każda igła powinna być sterylnie zapakowana. Tuby powinny przejść cykl dezynfekcji. Albo się używa jednorazowych, plastikowych, które się też później wyrzuca do śmieci, a one zabierane są przez firmy usuwające odpady medyczne. Na każdego klienta przypada jeden zestaw: igła, pojemniczek na tusze, rękawiczki. Wszystko jednorazowe.
A jak wygląda kwestia odpowiedzialności przy wykonywaniu tatuażu, w tym wypadku na kobiecie będącej w ciąży? Po czyjej stronie leży?
Jest tak: każda osoba, która przychodzi do studio podpisuje klauzulę. Oświadcza w niej, że jest zdrowa, że nie ma żadnego rodzaju wirusa, że nie jest w ciąży, pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Ponadto oświadcza, że jest świadoma tego co robi i ma świadomość kim jest tatuator. Tatuatorzy są różni, wiadomo. Idziesz się tatuować – poproś o portfolio osoby, która będzie robiła na Twoim ciele coś na całe życie. Jeśli tego nie zrobisz, możesz mieć pretensje tylko do siebie, jeśli “efekt” będzie daleki od Twoich oczekiwań.
A jeśli ktoś zatai ciążę?
To ciągle ta osoba ponosi odpowiedzialność za zdrowie swoje i dziecka. Podpisanie klauzuli wyklucza tatuatora z jakichkolwiek konsekwencji.
A co w przypadku, gdy kobieta faktycznie nie wie, że jest w ciąży?
Wiesz to jest tak, jak wyrywanie zębów, gdy kobieta nie wie, że jest w ciąży. Albo gdy pije alkohol, pali fajki, a po 4 miesiącach dowiaduje się, że jest w ciąży.
Dobra. Przychodzi kobieta do tatuatora i mówi: Jestem w ciąży, rób mi Pan tatuaż raz, dwa na brzuchu.
Wszystko zależy od studio. Generalnie nie robi się takich rzeczy. To wynika z etyki i kodeksu dobrych praktyk tatuatorów. Nie i koniec. To tak jak nie tatuuje się ludzi pijanych.
Z naszej rozmowy wyłania się chyba jasna odpowiedź na pytanie: czy robić tatuaż w ciąży? Czytając dyskusje na forach internetowych, mam nieodparte wrażenie, że największym zmartwieniem kobiety w ciąży, która chce sobie zrobić tatuaż jest to, co będzie jak wyjdą na nim rozstępy albo jak ona będzie opalać się na plaży w Egipcie. Przeraża mnie ten tok myślenia. Nie myślą, co może się stać im czy dziecku.
Ludzie myślący w takich kategoriach są tylko potwierdzeniem tego, co próbujemy wyjaśnić w tej rozmowie – mianowicie, że nie ma świadomości w tym temacie. Patrząc na fora i dyskusje, o których wspomniałeś, wygląda na to, że faktycznie kobiety bardziej martwią się o to, jak tatuaż odbije się na ich wyglądzie w ciąży, a nie o konsekwencje, jakie może z sobą nieść dla dziecka. Podejrzewam, że takie kobiety również nie miałyby oporów, by wypić znacznie więcej, niż lampkę wina.
Mam coś, co może obalić twierdzenie, że w ciąży nie można się tatuować. Wyczytałem, że przez tysiące lat kobiety w Egipcie, Indiach i na Bliskim Wschodzie aplikowały różne, różniaste wzory tatuaży na brzuchu, wykorzystując do tego hennę. Zabieg ten miał przynieść szczęśliwy poród i radość dziecku. Abstrahując od tych podań, jak zapatrujesz się na tatuaż henną w ciąży?
Mówi się, że są różne rodzaje henny. Jedna wychodzi na skórze czarna, inna brązowa i tak dalej. Rzecz w tym, że każda z nich jest w jakimś stopniu toksyczna. Mimo, że henna pochodzi z naturalnych składników, to są również chemiczne jej odpowiedniki z “niewiadomoczym” w składzie. Jednak każdy jej rodzaj czy to naturalna, czy chemiczna, przenika do krwiobiegu. Są przypadki, w których ktoś zafundował sobie tatuaż henną i dostał poparzeń. I mimo, że przy wykonywaniu tatuaży z henny nie ma raczej stresu to jest to ciągle ingerencja w krwioobieg. Reakcje na enzymy zawarte w hennie mogą być różne.
Myślisz, że są jakieś badania na ten temat?
Nie wydaje mi się. Wykonywanie tatuaży henną tak głęboko zakorzenione jest w kulturach, o których wspomniałeś, że nikt się w takie badania nie bawi. Co innego, że trend ten jest wyjątkowo popularny w praktycznie każdej nadmorskiej miejscowości.
Jedzie sobie dziewczyna w ciąży na wakacje i myśli – fundnę sobie hennę. To co, niech sobie lepiej odpuści?
Myślę, że tak. Ciąża to wyjątkowy okres w życiu kobiety. Bardzo dużo hormonów wydziela się w tym czasie, zachodzą zmiany w organizmie i w ciele, zarówno przyszłej mamy, jak i rozwijającego się dziecka. O ile substancje powszechne, łatwo dostępne jak papierosy, alkohol, narkotyki są w jakiś sposób łatwiejsze do zdiagnozowania i określenia konsekwencji, które z sobą niosą, to tak do końca nie wiadomo, jak substancje rzadkie np. tusz do tatuażu czy henna wpływają na kobiety w tym okresie.
No tak, nie wiem czy udałoby się znaleźć grupę reprezentatywną na takiego typu badania. Bo co – wytatuować 1000 kobiet w ciąży i obserwować rozwój dziecka?
Znam Twój stosunek do tej kwestii, ale muszę zapytać. A co z tatuażami ekologicznymi czy bio – tatuażami? Taki tatuaż znika po 5 latach…
[szyderczy śmiech] Nie ma, nie ma czegoś takiego. Coś takiego nie istnieje.
Technika o dziwo jest taka sama, jak przy wykonywania normalnego tatuażu. Mam rację?
Tak, w podobny sposób nakłuwa się skórę i wpuszcza tusz. Bio – tatuaże to jest kompletna bzdura. Znam kilka osób, które zrobiły sobie takie cudo. Tatuaż miał zejść po 3 latach, a do dziś mają paskudnego kleksa. Jak ktoś chce sobie zrobić tatuaż – niech zrobi, a po latach usunie, albo niech nie robi wcale (oczywiście nie w ciąży). Nie istnieje coś takiego jak bio – tatuaż. Bujda, stworzona na potrzeby rynku. Nie każdy chce mieć coś na całe życie, a na 5 lat jest fajnie. Potem okazuje się, że to jednak nie jest tak, jak mało być. Kiedyś był łabędź, po kilku latach zrobiła się z tego żmija czy kobra. Nie zniknęło.
Wracając do tematu. Może są jednak takie miejsca, które charakteryzują się większą tolerancją na ból i jednak mały tatuaż w ciąży – piękna gwiazdka albo motylek, w tych miejscach nie zaszkodzi?
To jest ciągle ból, ciągle tusz i ingerencja w organizm. Wszystko to, o czym mówiliśmy wcześniej.
Czyli wszystko to o czym piszą kobiety na forach, absurdalne pytania i próby redukowania dysonansu wynikają z kompletnej niewiedzy, tak?
No tak, niestety. Nikt nie podjął się wyjaśnienia tej kwestii w jakiś kompletny sposób, udzielając wyjaśnień podpartych wynikami badań, etc. Na dzień dzisiejszy tatuaż jest modny i ludzie przychodzą się tatuować. Nie jest to jednak atrakcja dla kobiet w ciąży.
Wygląda na to, że domniemywa się, że kobiety w ciąży są świadome ryzyka jakie niesie dla nich i dziecka tatuaż, dlatego nie podejmuje się otwartej dyskusji w tym temacie. Jest to sprawa niszowa, więc nie ma sensu trąbić o tym tak, jak o paleniu i piciu w ciąży. Tak to rozumiem.
I tak to wygląda.
Wrzucamy więc tatuaż do jednego worka z papierosami, alkoholem i narkotykami?
No nie, to by oznaczało, że tatuaż jest zły (a ja byłbym hipokrytą przyp. TataStory). Tatuować się można, ale nie w ciąży i koniec. Można sobie zrobić przed ciążą czy po ciąży wytatuować się od kostek po czubek nosa.
Nie będę Cię męczył tematami typu karmienie piersią a tatuaż po ciąży, bo nie chcę byś poczuł się skrępowany.
Spoko. Myślę, że nie jest tak, że mama przekazuje coś złego dziecku, coś z tatuażu, z tuszu, karmiąc dziecko piersią. Ale pod warunkiem, że tatuaż jest już wygojony, a w organizmie nie zachodzą już żadne zmiany. No może poza tym, że jak raz zrobi się tatuaż to organizm domaga się więcej 😉
Chyba dostałem to, po co przyszedł. Abstrahując od bólu po tatuażu, który właśnie skończyłeś na mojej łydce. Dzięki.
[rozmowę kończy melodia z Króla Lwa rozlegająca się z telefonu Rafaela]
Na pytanie: czy mogę sobie zrobić tatuaż w ciąży? Odpowiadam: tak, najlepiej na czole…
Dobranoc.
Kilka słów od Taty
Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie. Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty.
Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!
P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!