Nie pamiętam kiedy ostatni raz coś do Ciebie napisałem. Jest mi źle z tym, że znajduję czas na dziesiątki różnych rzeczy, a w ostatnich miesiącach nie potrafiłem zmobilizować się żeby napisać kilku zdań. A przecież chwilę temu minął rok. Rok odkąd dołączyłaś do nas. Rok odkąd zgrywając twardziela byłem obecny przy Twoim porodzie, przecinałem pępowinę, dotykałem Twoich małych rączek, a chwilę potem ugięły się pode mną nogi i na wpół przytomny zostałem odprowadzony przez personel medyczny do pokoju obok… Tak było. True story.

Przez ten rok wydarzyło się dużo dobrych rzeczy. Bardzo dużo. Obok nich były też wydarzenia dnia codziennego. Ale chyba nie szczególnie chcesz wiedzieć o tym, że w końcu kupiliśmy dywan do salonu (po dwóch latach!), zamontowaliśmy drzwi do spiżarni czy wyposażyliśmy naszego Opla w nowiusieńki komplet opon zimowych. Ten rok minął nam po prostu w spokojnej atmosferze, z dnia na dzień, obserwując jak razem z siostrą rośniecie w oczach i poznajecie świat. Każda na swój sposób.

Patrząc na Ciebie cały czas nie mogę wyjść z zachwytu widząc w jak cudowny sposób potrafisz dzielić się z nami swoimi uczuciami. Przytulasz się gdy jest Ci smutno, dajesz spontaniczne buziaki, obdarowujesz nas całym spektrum uśmiechów – od uśmiechu nr 1 pt. cieszę się po uśmiech nr 73 pt. patrzcie jaki numer zaraz odstawię. Pod tym względem jesteście z M. identyczne. Obserwując jednak Wasze codzienne zabawy nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że rozwija się w Tobie bardzo silny charakter. I coś czuję, że te wszystkie bunty dwu trzy czy x latka, będą w Twoim wykonaniu przebiegać znacznie burzliwej niż i M. Well, nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Minął rok i nie zaczęłaś jeszcze chodzić. Raczkujesz za to poruszając się z prędkością światła z jednego miejsca do drugiego. Wszędzie Ciebie pełno. Jesteś odważna, dociekliwa, a przy tym nie znosisz sprzeciwów i narzucania Ci ograniczeń. Myślę, że to po prostu upartość (nie wnikam po kim). Ale ta upartość tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że poradzisz sobie w życiu. Czasem jest ciężko, przyznaję. Szczególnie gdy jako argumentów do wyegzekwowania swoich decyzji używasz zębów. Ale takie życie. 

Przez chwilę zastanawiałem się czy napisać, że nie jesteś dzieckiem idealnym. Szybko jednak skarciłem się za to w myślach. Nie chcę żebyś była idealna. Masz swoje humory, rozrabiasz, dokuczasz siostrze czy z dziką satysfakcją wyrzucasz i niszczysz książki z półek. Nie chcę żebyś była posłuszna i uległa. Chcę żebyś, tak jak Twoja siostra, miała swoje zdanie, podważała to co my – jako rodzice – narzucamy / wymagamy, buntowała się. Tak, piszę to z pełną świadomością i nie widzę w tym nic złego. Bo właśnie dzięki temu, że stawiacie przed nami wyzwania, my (rodzice) potrafimy zmobilizować się do tego żeby wspólnie szukać rozwiązań. To tylko umacnia nas, jako rodzinę. Cholera, wyszło trochę pompatycznie, co?

Tak, czułem potrzebę napisania tego posta. Przede wszystkim dlatego, że wychodzę z założenia, że szczęściem trzeba się dzielić. Nie tylko na poziomie obdarowywania innych, pomagania czy mówienia miłych słów. Szczęściem powinniśmy dzielić się także mówiąc o uczuciach, które nam towarzyszą. A nie wiem czy wiesz – blog Tata Story jest zbiorem historii właśnie o emocjach i uczuciach Taty dwóch wspaniałych dziewczyn. Nie wstydzę się pisać o tym i wierzę, że nigdy nie będziecie wstydziły się tego, co napisałem.

Dobra, wracam do ratowania świata.
P.S. Kocham Was.

Kilka słów od Taty

BLOG TATA STORY

Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie.  Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty dwóch córek.

Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!

P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!