Scenariusz jest zawsze taki sam. Pytam małżonki: gdzie jest kluczyk do auta? (w miejsce słowa „kluczyk do auta” możesz wstawić cokolwiek: pompka do roweru, patelnia na naleśniki, mały pilot do telewizora). I kiedy na to, dość proste w swojej konstrukcji, pytanie pada odpowiedź: w mojej TOREBCE… to wiem, że mam przejebane jak mało kto.

W pierwszej kolejności próbuję ratować się stosują jakieś filtry odpowiedzi. Pytam: w której? Ale po chwili reflektuję się, że to nic nie zmienia. To tak jakbym zapytał czy zielone słonie mieszkają na Marsie? Abstrakcja, co? Podobnie z pytaniem o torebkę. Mała, duża, hobo, saddle, kopertówka czy tote. Nie ma znaczenia. To ten moment, w którym czuję, że pętla wokół mojej szyi coraz bardziej się zacieśnia.

Kiedy sięgam po rzekome miejsce (bo damska torebka to nie rzecz. To MIEJSCE. Pełne zasadzek i niespodzianek) jakaś cząstka mnie umiera. Grzebiąc w jej otchłaniach czuję się jak Leonardo DiCaprio w Incepcji – boję się, że się już nie obudzę. Wkraczam do limbo. Próżni. MIEJSCA, w którym nie obowiązują żadne reguły, a czas zagina przestrzeń. Albo na odwrót.

I niczym Jazon, ruszający po złote runo, wiem że czeka mnie droga przez mękę. Im dalej sięgam w czeluści TOREBKI tym bardziej zaczynam wątpić w sens istnienia wszechświata. I choć mijają zaledwie sekundy poszukiwań ja już czuję się jak Odyseusz stęskniony za domem po 20 letniej rozłące. Targają mną wyrzuty sumienia, że nie zadbałem o bezpieczny powrót. Nie przywiązałem sobie sznurka do nogi, którego drugi koniec byłby zaczepiony np. o stół. Nie rozsypałem też okruszków, po śladach których mógłbym wrócić. Myślę sobie wtedy, że przydałaby się taka opcja na Facebooku jak zameldowanie się w MIEJSCU: TOREBKA ŻONY. Zawsze to kilkaset osób, w tym rodzina, będzie wiedzieć co się ze mną dzieje. Jakaś akcja ratunkowa czy coś.

A kiedy czuję, że sukces może być już blisko, jak przez mgłę dobiegają do mnie komentarze: jak nie umiesz znaleźć? No przecież tam jest! W tej małej-bocznej-środkowej-trochę-na-dole kieszenie. I ta szpileczka na koniec: tylko bałaganu mi tam nie narób! Przecież to jakiś surrealizm! Czy ja wyglądam na pieprzonego nietoperza żeby omijać przeszkody używając echolokacja?

A na końcu i tak się okazuje, że kluczyk do auta był w kieszeni płaszcza…

__________

Napisałem ten post w tramwaju. O 06:00 rano, w drodze do pracy. Mogłem być zmęczony. Zatem drogie Panie, pewnie w tym wpisie minąłem się z prawdą.

Kilka słów od Taty

BLOG TATA STORY

Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie.  Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty dwóch córek.

Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!

P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!