Nie jest najgorszej jakości. W końcu przetrwała wiele lat. Można powiedzieć, że niedawno obchodziła swoje 100 pranie. Oprócz dziurki, na wysokości klatki piersiowej, i kilku mniejszych tu i ówdzie, wygląda całej przyzwoicie. No, może gdyby nie ten styl. Trochę zbyt młodzieżowy. Wielki emblemat kreskówkowego boksera z jeszcze większym napisem. Może kiedyś była cool. Teraz nie zwróciłbym na nią uwagi nawet na największej przecenie. To jednak nie istotne.

Najciekawsze jest to, że ta koszulka widziała już wszystko. Za jego sprawą, z pierwszego planu obserwowała przełomowe momenty w ich życiu. Zawsze była tam gdzie oni. I choć jej los został przesądzony, a miejsce w kontenerze z odzieżą już czekało, wczoraj miała szansę zobaczyć coś jeszcze… Wydarzenie, po którym może powiedzieć, że widziała wszystko. A zaczęło się od…wakacyjnej pracy w Hiszpanii.

Czerwiec 2008 – praca w Katalonii

Dwoje studentów postanawia dorobić na wakacjach. Ich znajomi jeżdżą do Holandii. Oni wolą cieplejsze klimaty. Poza tym, za chwilę zaczynają studia pod Madrytem i chcieliby podciągnąć trochę język. Wybierają Lloret de Mar. Coś poczytali, pooglądali, podpytali na forach internetowych. Wyszło na to, że to całkiem dobra miejscówka. Takie nasze Międzyzdroje. Imprezy, hotele, turyści. Praca się znajdzie. Wylatują.

Każde z nich ma po 15 kg bagażu i dodatkowe 10 kg ekwipunku podręcznego. Czerwcowego poranka, pełni optymizmu i wiary, wysiadają w samym centrum katalońskiego kurortu. Promienie słońca padają na koszulkę. Pstrykają pamiątkowe zdjęcie, które przez kolejne lata będzie punktem wyjścia do opowieści o rozpaczliwym poszukiwaniu pracy, rezygnacji, spontanicznych wakacjach i szeregu historii z Lloret de Mar, które sprawiają, że tamci studenci, a dziś małżeństwo, śmieje się z samych siebie.

Wrzesień 2008 – studia pod Madrytem

Hiszpanio welcome back! Studenci z poprzedniej opowieści powrócili. Tym razem mieli się zabrać za naukę na uniwerku, gdzieś w sercu Gór Iberyjskich. Na jednym z pierwszych zdjęć on znowu ma na sobie koszulkę. Na kilku ostatnich również. I to nie prawda, że ciągle chodził w tych samych ciuchach. Czysty przypadek. Ona po prostu tam była. Zawsze. W momencie rozpoczęcia i zakończenia studenckiej przygody.

A była to przygoda w pełnym tego słowa znaczeniu. Imprezowanie do białego rana w międzynarodowym towarzystwie, wycieczki przez południe i wschód Hiszpanii, rewelacyjna kuchnia, pęknięta rzepka, darmowy przejazd 160 km taksówką. W ostatnich dniach tego wyjazdu on kupił najdroższe wino na świecie. Trunek, który wspólnie otworzyli, gdy urodziła się ich pierwsze dziecko. [cała historia tutaj]

Październik 2009 – dzień, w którym powiedziała TAK

Tak, tego dnia on również miał na sobie koszulkę. Nie dlatego, że nie miał pomysłów na lepsze zaplanowanie zaręczyn. Zarzucił na siebie pierwszą rzecz, jaka była pod ręką. Wszystko po to żeby nie budzić jej podejrzeń. Zakamuflowany w młodzieńcze szaty przeprowadził skomplikowaną operację zaręczyn. Kiedy klękał przed nią, na schodach ruin gotyckiej katedry, przez chwilę miał spore wątpliwości czy się nie wygłupił z tą koszulką i… czapką z daszkiem. [historia pewnych zaręczyn tutaj]

Marzec 2012 – wywracają życie do góry nogami

Są młodzi, zdolni i mają marzenia. Rzucają wszystko i decydują się na emigrację. Kierunek – Wyspy Brytyjskie. Kiedy wjeżdżają na bezkresne autostrady w eReFeNie, on kieruje w koszulce… Czysty przypadek. Ubrał się tak, żeby przez kolejne kilkanaście godzin trasy było mu wygodnie.

W Anglii zostają na blisko 3 lata. Choć na początku było im ciężko, z czasem wszystko się ułożyło. Byli ludzie, którzy pozostali przyjaciółmi do dziś. Były podróże, z których stworzyli świetne albumy ze zdjęciami, będące nieodłączną częścią aranżacji salonu. Były tematy zawodowe, z których wynieśli cenne doświadczenie. I w końcu była ona…

Maj 2014 – dzień, w którym otworzyli najdroższe wino na świecie

Ale też dzień, w którym bali się jak nigdy dotąd. Po ponad 20 godzinach zmagań, nerwów, bólu i przerażenia, na świat przyszła ich pierwsza córka. Dzielny, mały wojownik. 2390 gram miłości. Pierwsze zdjęcie, z dzieckiem na ręku, chwilę po narodzeniu jest jego najważniejszą pamiątką z tamtego czasu. Stare spodnie z dresu, klapki i sprana koszulka. Nie było czasu na strojenie się. Koszulka sama wpadła w ręce.

Luty 2016 – urządzają „m”

Udało im się spełnić kolejne marzenie. Znaleźli swoje miejsce i bez reszty oddali się jego urządzaniu. Przeróbki, remonty, dekoracje. Godziny spędzone w marketach budowlanych i całe dnie poświęcone na szukaniu inspiracji w Internecie. Napięty czas planowania i budżetowania. Ale w momencie, kiedy rozpoczęli przeprowadzkę, on zarzucił na siebie koszulkę. Pierwszą, lepszą z brzegu.

11 stycznia 2018.

Miał ją na sobie. Tym razem chciał, żeby z nimi była. Zasługiwała na to. Nie wstydził się spranego emblematu, dziury na wysokości klatki piersiowej czy postrzępionego materiału w okolicach karku. Chciał, żeby po raz kolejny zobaczyła magię narodzin. Teraz może powiedzieć, że zobaczyła już wszystko.

N. 3200 gram. 54 cm.

Dziękujemy za wsparcie tego dnia.

Kilka słów od Taty.

BLOG TATA STORY

Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie.  Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty.

Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!

P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!