Plan na weekendowy wyjazd z dziećmi był prosty: wypad do Inwałd Park. Miejscówki, w której znajdują się aż 4 różne “parki” tematyczne, w tym park z dinozaurami i park miniatur. Logistycznie taka wyprawa była stosunkowo łatwa do ogarnięcia, bo z Krakowa mamy tam około 1h drogi. Dodatkowo, nasz entuzjazm potęgowały informacje, że w godzinach popołudniowych miało pojawić się słońce, deszczu miało nie być, a na miejscu miał stać największy na świecie ruchomy dinozaur. Z tego wszystkiego zgadzał się tylko dinozaur. I to też nie tak do końca, bo co prawda był wielki, ale nieruszający się. Okazała się, że ten “właściwy” to jednak w Zatorze jest, a nie w Inwałdzie. Taka mała pomyłka.

Zanim przejdę przez dostępne na miejscu atrakcje i nieco szerzej podzielę się z Wami wrażeniami z wyjazdu, muszę coś powiedzieć głośno i wyraźnie: do Inwałd Park tak średnio opłaca się jechać po sezonie. Mając na uwadze, że mamy listopad, ciężko nawet mówić o okresie “posezonowym”. Bardziej pasuje do tego określenie: okres martwy. Podczas naszej wizyty na miejscu sporo rzeczy było pozamykanych. Zaczynając od rozciągniętych nad ścieżkami w parku dinozaurów trasach parku linowego, przez wyglądające na “odcięte” od dopływu wody wysuszone strumyki, które straszyły kamieniami, po mniejsze atrakcje, jak skoki na linach z uprzężami, dmuchańce czy rwąca rzeka. Może i część z nich rokowała jeszcze na otwarcie, ale przy częstych o tej porze roku opadach, pracownicy zdecydowali aby zostawić je zamknięte (bo np. za ślisko). I wszystko byłoby pewnie ok, gdyby nie fakt, że będąc w Inwałd Park 3 listopada, mimo powyższych ograniczeń w atrakcjach i tak musieliśmy zapłacić całą sumę za bilet.

Atrakcje dla dzieci w Inwałd Parku

Inwałd Park to 4 parki: Park Dinozaurów (Dinolandia), Park Miniatur, Park Jana Pawła II i Warownia Inwałd. Jeśli zamierzacie zwiedzić wszystkie miejsca i skorzystać z dostępnych atrakcji na “spokojnie”, a nie biegać z językiem na brodzie, to trzeba liczyć 2 dni. Nam udało się spędzić trochę czasu z dinozaurami oraz wśród miniatur. Obok parku Jana Pawła II tylko przeszliśmy, a zanim zebraliśmy się w kierunku warowni, zaczęło robić się ciemno. Nie mniej jednak tylko te 2 parki zajęły nam prawie 4,5 godziny.

Dinolandia w Inwałdzie

Dobra, muszę to napisać. Byłem mega sceptycznie nastawiony do tego wyjazdu. Co prawda nie oczekiwałem emocji rodem z Parku Jurajskiego, ale sama idea zbudowania czegoś, co nazywa się “parkiem dinozaurów” i zbijania na tym kasy, wydawała mi się tak abstrakcyjna, że aż śmieszna. Przepraszam. Myliłem się i sypię czoło popiołem. Musicie wiedzieć, że na miejscu nie ma żadnej lipy! Dinozaury jak malowane! Duże, małe, latające i skaczące. Wkomponowane w spacerowe alejki, wystające zza krzaków, wynurzające się ze stawu czy górujące nad całym parkiem jak np. diplodok.

Momentami czułem się, jak dziecko na wycieczce szkolnej. O patrz! Ten latający! Pa na tego, jakie ma jaja pod nogami! (takie do wysiadywania, nie że samcze jądra). A ten jaki wielki bydlak! Tak mniej więcej było. A do tego duma mnie rozpierała, bo mogłem imponować córce umiejętnością czytania (M. jest zajawiona na literki i choć zna ich trochę, to o dziwo nie potrafi ich jeszcze połączyć w wyrazy) i wyjaśniać jej, o co kaman z każdym dinozaurem, prezentując informacje z tabliczek przy egzemplarzach. Uwierzcie mi, te bydlaki wyglądają jak żywe. Nie tam żaden tani styropian czy malowane dmuchańce. Jakby podłączyć jeszcze tu i ówdzie głośniki i emitować z nich dźwięki, byłby prawdziwy sztos.

Na wspomnienie zasługuje jeszcze znajdująca się w parku dinozaurów jaskinia. Na początku miałem trochę opory żeby wślizgnąć się do ciemnej jamy z korytarzami wysokimi na 1,2 m. Ale po pierwszym przejściu korytarzem z Mią, wróciłem tam jeszcze 3 czy 4 razy. W środku jest kompletnie ciemno. Poruszaliśmy się z latarką, odkrywając “prehistoryczne” malowidła na ścianach, aż w końcu dotarliśmy do uwięzionego pod ziemią… A zresztą, sami się przekonacie.

Park miniatur w Inwałdzie

Drugą z atrakcji w Inwałd Park jest Park Miniatur. Całość podzielona jest na część z obiektami znajdującymi się w Polsce oraz część “międzynarodową”. W pierwszej znajdują się m.in. Pałac Branickich w Białymstoku, zamek w Mosznej, ratusz w Poznaniu czy imponujący Zamek Krzyżacki w Malborku. Do tego kilka miejsc z mapy Polski, o których zupełnie nie miałem pojęcia. Międzynarodowe klimaty to z kolei miejsca charakterystyczne dla Wenecji, Paryża, Rzymu czy… Egiptu.

Spacer po takim parku miniatur może być świetnym początkiem przygody zwanej “zwiedzaniem świata”. Jak się człowiek napatrzy na te wszystkie miniatury, usiądzie pod wieżą Eiffla czy zrobi “kilka kroków” przez Plac Świętego Piotra to w momencie nabiera się chęci do odwiedzenia tych miejsc. To takie spotkanie z historią “w pigułce”. A do tego świetna trasa o charakterze edukacyjnym. Na przykładzie miniatur można dziecku sporo opowiedzieć o świecie.

Największą atrakcją tego dnia w Parku Miniatur był labirynt. Tak, taki z prawdziwego zdarzenia. Z zielonymi, wąskimi alejkami. Z jednej strony na tyle prosty, że nie baliśmy się tam rozdzielić z Mią, z drugiej na tyle sprytnie zaplanowany, że przez dobre 10 minut błądziłem sfrustrowany nie mogąc znaleźć wyjścia. A do tego ciągnąłem jeszcze za sobą wózek i wypakowaną po brzegi torebkę małżonki… „Monż Roku”.

Ile kosztuje dzień z rodziną w Inwałd Park?

W pełni sezonu musicie na pewno liczyć się z większymi wydatkami. Lody, słodkie napoje, przekąski na każdym kroku z całą pewnością odbiją się na wyjazdowym budżecie. Nasz koszt wyjazdu zamknął się w kwocie ok. 330 PLN za 3 osoby (N. nie generuje jeszcze kosztów przy takich okazjach). Bilety wstępu to 75 PLN dorosły i 65 PLN dziecko. Czyli za bilety mamy już 215 PLN. Do tego doszły dwie kawy latte w restauracji DINO za 22 PLN i obiad na zakończenie dnia za 87 PLN. Przy obiedzie chciałbym się zatrzymać. Bo o ile ceny biletów w tym czasie powinny być zdecydowanie tańsze, to byliśmy pozytywnie zaskoczeni cenami w restauracji w Dinolandii. Wspomniana suma obejmowała 2x krem pomidorowo-paprykowy, porcje pierogów ruskich, spaghetti bolognese (wersja z menu dla dzieci, którą spokojnie najadła by się dorosła osoba), średnia pizza, 2x herbata. Przyznacie, że to całkiem fair deal jak za taką ucztę? Po takich miejscach rozrywki spodziewaliśmy się znacznie bardziej wygórowanych cen w gastronomii. A tu miła niespodzianka.

P.S. To nie jest wpis sponsorowany. Nie byliśmy tam za zaproszenie Inwałd Park. To spontaniczna wycieczka na przełamanie jesiennej szarówki.

Kilka słów od Taty

BLOG TATA STORY

Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie.  Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty dwóch córek.

Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!

P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!