Z empanadas po raz pierwszy spotkałem się w Hiszpanii. Jako nieopierzony student, ze skromnym stypendium, w pierwszych tygodniach nauki na Półwyspie Iberyjskim nie uchodziłem za króla życia. Jeśli można było na czymś zaoszczędzić to najczęściej padało na jedzenie. Nikt normalny przecież nie odmawiał sobie alkoholu w czasach studenckich. Idąc tym tokiem myślenia przebierałem w potrawach oscylujących w granicach 1 – 2 euro. Jaka była moja radość gdy trafiłem na danie przypominające pierogi i dodatkowo mieszczące się w moim budżecie. Misternie ulepione pierożki, nabite do granic możliwości farszem. Szaleństwo!
Koszmar zaczął się, gdy w trakcie gotowania smakołyki zaczęły śmierdzieć rybą, a po przekrojeniu wypłynęła z nich mieszanka konsystencją i smakiem przypominająca paprykarz. Będąc wówczas kuchennym ignorantem wywaliłem całość do kosza, a znajomym z Polski opowiedziałem o barbarzyńskich zwyczajach robienia pierogów z farszem rybnym.
Dziś, będąc już dojrzałym emocjonalnie i otwartym na nowości kulinarne konsumentem, z pełną satysfakcją mogę powiedzieć, że empanadas są jedną z najbardziej zajebistych przekąsek / dań głównych, które na stałe zagościły w moim zeszycie z przepisami (ktoś jeszcze ma coś takiego?). Zamiast tłuc kotlety na niedzielny obiad wrzućcie na luz i postawcie na południowoamerykańskie klimaty kulinarne. Z porcji, która opisuję, zostanie wam jeszcze kilka sztuk empanadas do delektowania się przy wieczornym seansie w akompaniamencie lampki wina.
Kluczowe przy robieniu empanadas jest ciasto. Jeśli macie swój, sprawdzony sposób na ciasto pierogowe – go for it. Ten poniższy może wydać się delikatnie abstrakcyjny, jednak taka opcja przekonuje mnie najbardziej. Ciasto jest kruche a jednocześnie zachowuje przy tym delikatność.
Drugą kwestią pozostaje nadzienie. To czym wypchać pieroga stanowi pełną dowolność przy przyrządzania empanadas. Na początek proponuję jednak skosztowanie przepisów obecnych w kuchni argentyńskiej, chilijskiej czy boliwijskiej.
Trzecim tematem jest wybór pomiędzy smażeniem na głębokim oleju a pieczeniem na blasze. Te z oleju przyjemnie się chrupie. Można wręcz powiedzieć, że środek staje się bardziej soczysty. W piekarniku z kolei łatwo można wysuszyć ciasto. Mimo wszystko wolę drugą opcję. Zdrowsza of kors.
Do dzieła. Do it!
Ciasto:
- 250 gram mąki wieloziarnistej żytniej
- 80 ml wody
- 80 ml oliwy z oliwek
- szczypta soli
Dla nadania ciastu czerwonego zabarwienia można dorzucić słodkiej papryki. Interesująco prezentują się również pierożki nieco bardziej żółte. Można to osiągnąć dodając do ciasta kurkumy.
Nadzienie: wariant według kuchni boliwijskiej
- 250 gram ziemniaków
- 200 gram mielonego mięsa wołowego
- 2 cebule
- 2 pomidory
- 4 ząbki czosnku
- sól, kumin, biały pieprz
Nadzienie: wariant super wege
- 750 gram szpinaku
- 250 gram twarogu
- 4 ząbki czosnku
- sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Przygotowanie
To chyba jeden z łatwiejszych przepisów w kategorii szybkość/łatwość wykonania do smaku. [Nadzienie] Wariant boliwijski. Na rozgrzanej patelni smażymy pokrojoną w małą kostkę cebulę i posiekany czosnek. Dodajemy kolejno pomidory, również pokrojone w kostkę, ugotowane ziemniaki i wołowinę. Całość mieszamy i smażymy tak długo aż powstały mix zacznie się delikatnie przyklejać do patelni, a wokół niego zrobi się chrupiąca warstwa.
[Nadzienie] Wariant super wege. Wdrożyłem takie rozwiązanie, przekonany, że nieco lżejsza wariacja potrawy bardziej przypadnie do gusty Małgosi (błąd). Przygotowanie równie proste jak opcja boliwijska. Smażymy czosnek, dodajemy szpinak, przyprawiamy i czekamy aż z całości wyparuje nadmiar wody, a na patelni zostanie zbita papka. Następnie przerzucamy szpinak do miksera, wrzucamy twaróg i mieszamy do powstania jednolitej konsystencji.
Całość składników na ciasto miksujemy, następnie formujemy w kulkę, owijamy woreczkiem śniadaniowym i do lodówy na 30 – 40 minut. Kolejnym krokiem jest rozwałkowanie ciasta na 3-4 mm placek. Nie wiem czy będziecie to mierzyć co do milimetra ale pamiętajcie, że ciasto nie może być zbyt cienkie bo cały farsz z niego wyleci. Taka złota rada w stylu Pałlo Kołeljo. W cieście wycinamy okrągłe placki, identycznie jak na pierogi. Warto posłużyć się naczyniem o nieco większej średnicy niż zwykła szklanka. Bardziej okazałe empanadas po prostu prezentują się lepiej. Ponadto szybciej jest zlepić 10 czy 15 konkretnych pierożków niż spędzić pół dnia w kuchni dopieszczając każdego maluszka po kolei. Na gotowe placki nakładamy nadzienia i zamykamy, sklejając z sobą brzegi. W prezentowanym przepisie pokusiłem się jednak na maksymalne nabicie nadzieniem pierożków i pozostawienia ich otwartymi. Wyglądają jak mini tacos. Muszę być jednak z wami szczery. Empanadas pozostały otwarte bo za cholerę nie chciało mi się skleić na brzegach ciasto.
Przygotowane empanadas wrzucamy na blachę i w rozgrzanym do 180 C piekarniku trzymamy przez około 20 min. Podawać z jogurtem i mocno skropione sokiem z limonki.
P.S. Z pozdrowieniami dla sąsiadki, która jak opętana od 2 godzin tłucze kotlety na niedzielny obiad. Szanowna Pani, wyluzuj, uwolnij się od tradycji naszych rodziców i wypłyń na nowe, kulinarne wody.
Codziennie widzimy się na Facebooku. Wpadnij do nas i zostań na dłużej.