Gdybym za każdym razem, kiedy wychodzimy na spacer, liczyć miał nieśmiertelne kreacje 'skarpeta + sandał’ na stopach mijanych dzieci zabrakłoby mi życia. Prawda – nie znam się na modzie. I wcale nie muszę, żeby wiedzieć o tym, że skarpety za cholerę nie komponują się z sandałami. Nie ważne czy białe, czarne, markowe czy ekologiczne z włókien bambusa. Jeśli podzielacie ten tok myślenia to pomóżcie mi zrozumieć logikę zakładania małemu dziecku sandałów i skarpetek. Istny brain fuck!
Tylko błagam nie podejmujcie na siłę prób usprawiedliwienia tego fetyszu, tak powszechnie spotykanego wśród rodziców. Powiem wam jak jest. Skarpety w sandałach może i były dobre 2000 lat temu wśród starożytnych Rzymian. Wypuszczane wtedy na rynek modele obuwia nie były szałowe, a skarpeta zawsze i stopę ogrzała i pewnie też dodawała kilka punktów do sprężystości oraz szybkości biegu. Dodatkowo, dostępne materiały jak lamparcia skórka czy obszywany złotem jedwab mogły czynić dobre skarpety wyznacznikiem statusu społecznego.
Socks in sandals, mimo upływu lat, dynamicznych zmian i rewolucji w świecie mody wciąż jednak ostały się w niektórych zakątkach współczesnej Europy. Takie modowe szaleństwo często można spotkać w stylizacjach grup turystów z Niemiec, a także na nogach przedstawicieli łysej młodzieży z ubogim słownictwem. Choć tu należy się sprostowanie – ta druga grupa, jeśli już zdecyduje się na odejście od klasycznych „trzewików ulicznego gniewu” letnią porą najczęściej do białych skarpet dobiera klapki.
Ale do rzeczy. Nie ubierajcie dzieciom skarpet do sandałów. Tu nie ma żadnych usprawiedliwień ani miejsca na kompromisy. W sandałach stopa ma oddychać. Koniec, kropka. Jeśli Wasza pociecha podrośnie i któregoś dnia zobaczy zdjęcia, na których paraduje po mieście w stylizacji socks in sandals, to szansa na to, że w akcie zemsty odda Was do domu starców jest naprawdę spora.
Codziennie jesteśmy na Facebooku.
Zajrzyj do nas i zostań na dłużej.