Istnieją trzy możliwości ułożenia dziecka do snu: szybko, długo albo w nieskończoność. Daję głowę, że każdy z Was może pochwalić się przejściem przez każde z powyższych stadiów. Na poczet tego twierdzenia mogę dołożyć także rękę do obcięcia, że w szanującym się polskim domu rodzice najczęściej doświadczają ostatniego z wymienionych. Szczególnie, jeśli z procesem usypiania wiąże się czytanie bajek na dobranoc.
To jeden z tych postów, do napisania którego zainspirowała mnie dyskusja pod jednym ze statusów, wrzuconych na fejsa. No dobra, inspiracja to za dużo powiedziane. Chyba bardziej rozchodzi się tu o ciekawość i sprowokowanie Was to pogadania o tym, co czytacie dzieciom przed snem i w jakich ilościach. Do rzeczy jednak. W odpowiedzi na zamieszczony status, otrzymałem komentarz, w którym jedna z czytelniczek napisała, że jej dziecko zasnęło już o 22:00 ale gdyby czytali 6 książeczek, które na szczęście zostały ukryte pod łóżkiem, to pociecha padła by dopiero w okolicach 2:00. W tym miejscu pojawiła mi się w głowie całkiem logiczna zależność. Już samym rozczytywaniem się w kolejne bajki wydłużamy czas, jaki spędzamy na usypianiu. Dodatkowo, z własnego doświadczenia wiem, że wciąganie dziecka w kolejne opowieści i angażowanie jego umysłu w różne historie tuż przed snem tylko stymuluje jego aktywność. Zamiast wyciszyć się i odprężyć, maluch zaczyna intensyfikować myśli, a jego wyobraźnia budzi się do życia. Pyta, docieka, chce jeszcze więcej bodźców, które zaspokoją jego ciekawość. Mówiąc wprost: wybudza się. Jedna bajka, druga, piąta, siódma i mamy 23:00, 23:30…02:00.
W domu udało nam się wypracować system, który wspomaga usypianie malucha. Całość działa w oparciu o zasadę win – win. Założenia są wyjątkowo proste. Wieczorem mała wybiera sobie j e d n ą bajkę. Jedną i tylko jedną. Może sięgnąć po jakąkolwiek książeczkę ze swojej biblioteczki. Krótka opowieść o żabce w kaloszach, wielowątkowa historia mieszkańców Ulicy Czereśniowej, komiks z przygodami bohaterów Krainy Lodu. Czytamy to, na co danego dnia ma ochotę. Często zdarza się nam wpadać w ciągi, podczas których 4 dni z rzędu przerabiamy w kółko tą samo historię. Cóż, takie ryzyko związane z prawem wyboru. Ale mała wygrywa, bo zawsze może liczyć na wybraną lekturę. My z kolei nie musimy bujać się w nieskończoność z kolejnymi historiami. Jasne, nie ma co ściemniać, że cudowne dziecko w jeszcze cudowniejszy sposób zasypia w 5 minut po przeczytanej bajce. Be serious! Bywa hardcorowo. Zamiast brnięcia w bajki wolimy jednak zostać przy niej i wykorzystać czas na uspokajającą rozmowę czy zaśpiewać kołysankę….