Znacie ten obrazek, na którym maluch wpatrzony jest w dwa, wielkie cycki na nogach, a całość opatrzona jest napisem: tak właśnie widzi mnie moje dziecko? To klasyk gatunku w internetach. I tak, słowo cycki jest tu jak najbardziej na miejscu. Bo namiętne piersi nie wyglądają jak dwa, spuchnięte, obolałe balony wrażliwe nawet na dotyk koszulki. O miłosnych sprawkach nie warto wspominać. I tak, po miesiącu ich nieustannej eksploatacji mam dosyć!
Znowu otwiera buźkę. Tylko nie wystawiaj języka, tylko nie wystawiaj języka, proszę tylko nie… Cholera, mała znowu szuka jedzenia. Na litość boską! Jak to możliwe?! Przecież chwilę temu jadła. A może to nie było przed chwilą? Zaczekaj. 2:17 do 3:46 potem 05:41 do 07:16, a następne karmienie wypada na… teraz. Jakaś paranoja!
Czy to mała płacze? Tak. Pewnie jest głodna. Która to godzina? Pewnie będzie gdzieś koło 4 – 5 nad ranem. Jasny gwint, to dopiero 10:43. Przecież to jakiś science fiction jest. Mam wrażenie jakby w naszej sypialni zagięła się czasoprzestrzeń i wszystko dryfowało wokół karmienia. No nic. Oby do świtu. A zresztą, jaka to różnica?
Trzeba było iść w mleko modyfikowane. Przecież jest tysiące innych sposobów na budowanie bliskich relacji i więzi z dzieckiem. Na karmieniu piersią świat się nie kończy. I w dupie mam to, że mogę trafić do tego gorszego sortu, do tych niekarmiących. Tak, czuję taką presję otoczenia. No bo przecież chcieć to móc, a karmienie takie piękne. Kłamali.
Idę do sklepu. To znaczy wybieram się do sklepu. Zanim przekroczę próg mieszkania, muszę się upewnić, że w lodówce zostanie trochę pokarmu w razie “W”. Odciągam 60ml. Dodatkowe 30ml też nie zaszkodzi. W sumie zostawiam 150 ml. Nigdy za wiele. Bo co będzie, jak nagle się obudzi? A do sklepu przecież ponad 50 metrów.
Sen. Brakuje mi snu. Chyba istnieje na to fachowa definicja – deficyt snu. To też mam w dupie. Po prostu chcę spać. Dobra, wyśpię się po karmieniu. Całe dwie godziny błogiego snu. Albo 30 minut…Optymistyczne te moje wizje.
Mam dosyć.
To pisałem ja, Tata. Facet, obserwujący codzienną przeprawę żony, która z takim uporem i zacięciem decyduje się na karmienie piersią.
____________
Tak, mam dosyć na samą myśl, że to ja miałbym podjąć się tego wyzwania. Bo karmienie piersią to nie cudowna przygoda i niezapomniane chwile. To wielkie poświęcenie, motywowane pragnieniem dawania dziecku tego, co najlepsze. To zadanie odpowiedzialne jakich mało. Zadanie zasługujące na pełen podziw, szacunek i co najważniejsze wsparcie. Bo choćbym nie wiem jak bardzo angażował się w opiekę nad naszym maluchem, to karmienie piersią bije wszystko na głowę.
Matki karmiące mają jaja. Odbierzcie to jak największy komplement, jakiego może udzielić w tym temacie facet.
Podziwiam.
Kilka słów od Taty.

Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie. Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty dwóch córek.
Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!
P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!