Walnęło nam niedawno 13 lat razem. Ani to okrągła rocznica, ani żadna symboliczna. Ale pomyślałem sobie, że ta 13. jest na tyle fajna, że można by pokusić się przy tej okazji o małe podsumowanie naszego związku. Wyszło bardzo spontanicznie…czyli 13 rzeczy, których wciąż nie wiem o swojej żonie. Zobaczcie sami.

Marcedes czy Tico?

Załóżmy, że mam na zbyciu trochę gotówki. Powiedzmy takie luźnie 100 tysięcy złotych. Ot tak, na waciki. I załóżmy też, że w przypływie uniesienia (wiosennego zakochania albo letniego przesilenia) wpadam na pomysł sprezentowania żonie samochodu. Drugiego. Bo zakładam, że nasz sport wagon, z silnikiem 2.0 DTi i nieco ponad 100 końmi na pokładzie, to samochód wspólny i małżonka może korzystać z jego udogodnień o każdej porze dnia i nocy. Dobra, ale mówimy o takim samochodzie tylko dla niej. Pojeździe, którym z piskiem opon będzie zajeżdżać pod Biedronkę albo z zaciśniętymi zębami walczyć o wolne miejsce parkingowe w ostatnią, handlowo niedzielę miesiąca w galerii handlowej.

Zatem: mam kasę i mam gest. Ale nie mam pojęcia, w jakie marki celować. Nie wiem kompletnie, jakie logo, linia nadwozia i kolor oddziaływują najbardziej na emocje mojej żony. Na studiach jeździła mercedesem 190 z 1988 roku w kolorze bordowym. Myślę, że to jednak była zmyłka, bo potem bez mrugnięcia okiem przesiadła się na Daewoo Tico, które wniosłem to tego związku. Reasumując: nie mam zielonego pojęcia, jakie samochody podobają się mojej żonie.

Butów nigdy dość!

Małżonka często twierdzi, że nie ma butów. Tzn. nie chodzi o to, że uprawiam jakiś średniowieczny model rodziny i buty przysługują tylko najsilniejszemu w domu, a małżonka nosi na nogach deseczki związane sznurkiem. Rzecz w tym, że regularnie słyszę: nie mam butów, bo: idzie wiosna, lato, jesień, czerwiec, grudzień, wesele, wakacje, etc. I zastanawiam się czy tak szybko rośnie jej stopa czy moda zmienia się w takim tempie? Do rzeczy jednak. Gdyby z tych 100 tysięcy, co to chciałem wydać na samochód, zostałyby mi jakieś grosze na buty – powiedzmy 5 – 10 tysięcy – to nie miałbym pojęcia, jaki rozmiar wybrać. Tak, nie znam rozmiaru stopy swojej żony. Raz rzuciłem, że 42. Potem miałem tydzień ciszy…

Ty jesteś ruda!

Nigdy nie podjąłbym się zadania, by wybrać w sklepie kolor farby do włosów dla żony. Dla mnie to rudy. Po prostu. Czasem może bardziej rudy mniej brązowy, a czasem bardziej brązowy, a mniej rudy. Mam jednak przeczucie, graniczące z pewnością, że ta farba ma swoją nazwę. Coś typu: „płomienna czerwień”, „czerwień zachodzącego słońca nad Saharą”, czy „rudy o poranku”. Ale łapy sobie nie dam obciąć, który to. Nie wiem.

Rzemieślnicze czy karmel?

Jakiś czas temu odkryliśmy lody rzemieślnicze. Tak samo, jak połowa Polski. Dość regularnie pozwalamy się skusić nowym smakom i wyrastającym jak grzyby po deszczu lodziarniom/pracowniom rzemieślniczym. Serwujemy kubkom smakowym coraz to nowsze doznania, a ja w tym wszystkim pogubiłem się, jakie smaki najbardziej lubi moja żona. Najbezpieczniej jest mi założyć, że to solony karmel (ohyda!). Ten smak gości w wafelku regularnie ostatnimi czasy. Ale czy to ten jeden, jedyny, wymarzony? Ten, który miałby być jedynym dostępnym na rynku, gdyby końca świata miało nie być? Głowy nie dam.

Letz goł szopping!

Zara, Mango, Reserved, H&M, Guczi? Tyle tego jest, że ciężko ogarnąć. Tutaj akurat dałbym sobie łapę uciąć, idąc o zakład, że pierwszy z wymienionych brandów z pewnością nie jest tym ulubionym. Swojego czasu było to Mango. Ale to chyba tak zamierzchłe czasy, jak ten Mercedes z początku zestawienia. Moja żona zawsze ubiera się stylowo, a wyczucia w łączeniu ze sobą pozornie różnych elementów, może pozazdrościć jej wiele osób. Gdybym miał jednak dać jej kartę podarunkową (powiedzmy, że na te 100 tysięcy złotych), to nie mógłbym się zdecydować na jeden sklep.

c.d.n.

Kilka słów od Taty

BLOG TATA STORY

Czołem, jestem Radek. 15 kg temu, w czasach studenckich, jeden z wykładowców powiedział: nigdy nie zadawajcie się z ludźmi bez pasji. Obok takiej mądrości nie można było przejść obojętnie.  Dziś wyrazem mojej pasji jest Tata Story – nietuzinkowy blog parentingowy gdzie przeczytasz o emocjach, uczuciach i podróżach okiem Taty dwóch córek.

Codziennie jesteśmy na Facebooku. Koniecznie zajrzyj i zostań z nami na dłużej. Dzięki i do zobaczenia!

P.S. Jeśli się już znamy „piąteczka” za kolejne odwiedziny!