Jeździcie czasem nad wodę? Pobliskie jezioro czy kąpielisko? W upalne dni, jakich ostatnio nie brakuje, daję głowę, że takie miejscówki nie są Wam obce. Rodzinny wypad, plażing, leżing, smażing i grilling. Absolutny standard. Nam też się zdarza. W tym całym letnim szaleństwie nie kumam tylko jednego. Skąd bierze się takie ogólne przyzwolenie na eksponowanie golizny maluchów i regularne dzielenie się tymi widokami ze znajomymi, w necie?

Scenariusz jest często taki sam. Woda, bobas grasujący w całkowitym negliżu z siusiakiem / siusiaczką na widoku. Zrobi się kilka fotek, co lepsze wrzuci na fejzbunia i szafa gra. Ważne żeby lajki się zgadzały. Czy jako rodzice mamy jednak prawo dysponować intymnością naszych dzieci w tym zakresie? To, że są tylko małymi dziećmi i nie robi im różnicy czy pozują do zdjęcia nagusieńkie, jak je tata stworzył, nie stanowi żadnego wytłumaczenia.

Może jednak to ze mną jest coś nie tak? Może nie ma nic dziwnego w epatowaniu nagością dziecka w Internecie… Może to, że wrzucisz zdjęcie, na którym Twój maluch biega z goła pupą i siusiakiem/siusiaczką wystawioną na widok jest czymś normalnym? Może jestem purystą? Pomóż mi to zrozumieć.

Nie będę odwoływał się do demagogicznych haseł, że oto przeciętny Trynkiewicz przegląda Wasze profile na fejzbuniu i czerpie pożywkę z wakacyjnych fotografii dzieci. Apeluję tylko o rodzicielski rozsądek. Co raz wrzucicie  w sieć, pozostanie tam na długo. Bardzo długo. A Wasze dzieci kiedyś dorosną…

Codziennie jesteśmy na Facebooku.
Zajrzyj do nas i zostań na dłużej.