Nastał ten gorszy dzień na blogu. Nie przygotowałem dla was żadnych heheszków, a po przeczytaniu tego tekstu z pewnością nie zaleje was fala hurraoptymizmu. Czuje się jak Al Bundy w połączeniu z jaskiniowcem. Cały dzień przed telewizorem, w pozycji leżącej, co chwilę pojękując w stronę reszty domowników. Niby życie jak w Madrycie, można by pomyśleć. Nic bardziej mylnego. Coś najzwyczajniej w świecie pierdolnęło w plecach i teraz muszę cierpliwie czekać, aż się naprawi.

Póki co leżę. pachnę i wcinam kilogramy prochów. Jeszcze kilka dni tego szaleństwa i nauczę się chyba youtuba na pamięć. Albo zacznę rozwiązywać zagadki cywilizacji. Może dowiem się gdzie jest Nemo, gdzie się podziały tamte prywatki i gdzie leży złoty pociąg? Czasu mam dużo, a każda godzina wygląda tak samo. Do południa to jeszcze pół biedy. Potem frustrację z bezproduktywnie spędzanego dnia potęguje nieuczestniczenie w czasie wolnym Miaszka. Z pokoju małej dobiegają mnie jej okrzyki tata oć!, a co jakiś czas podejmuje wysiłek ściągnięcia mnie z łóżka i zaprowadzenie za rękę do swojej krainy zabawek. I co powiesz dziecku? Kochanie, muszę trochę poleżeć żeby za kilka dni znowu się z Tobą bawić i wariować? Za każdym razem muszę odprawiać małą ze smutnym uśmiechem. Chujowa sprawa. Staram się ją zwabiać do siebie. A to kromką chleba z serem żółtym, a to kawałkiem jabłka. Na początku się udawało i jakąś bajkę przeczytałem albo klocki poukładaliśmy. Widzę jednak, że przejrzała mój plan.

Drugą sprawą pozostają jeszcze relacje małżeńskie. No dobra, niby obiecaliśmy, że w chorobie, szczęściu i inne, ale na miejscu M. dostałbym do głowy mając pod opieką dwoje dzieci. Małe i duże. Podaj, przynieś, przesuń – i mimo, że za każdym razem używam tego magicznego, wyszukanego słowa „proszę”, „czy mogłabyś” „jeśli to nie problem” to i tak czuję się jak jebany jaskiniowiec. Kawy daj ygh! 

Długo zastanawiałem się nad morałem z tej historii. W końcu mam sporo wolnego czasu i umysł wolny od kreatywnych obciążeń. Wniosków jednak brak. Bo co tu dużo filozofować w temacie dbania o zdrowie. Czasem bierze człowieka z zaskoczenia. Mówią, że zabawa zaczyna się po 30. W dupie mam taką zabawę.

P.S. Otrzyjcie łzy i nie drzyjcie szat. Pracuję nad formą i będę gotowy na nasz mecz ze scyzorykami. Peace!

Codziennie widzimy się na Facebooku. Wpadnij do nas i zostań na dłużej.